Dworcowa miała się zaczynać na wzgórzu, dwieście metrów dalej
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Wkrótce minie sto lat od chwili podjęcia decyzji, że ulica Dworcowa będzie łączyła się z Bydgoską gdzieś w połowie drogi między gmachem dawnej Szkoły Podstawowej nr 7 a Konińskim Domem Kultury, mniej więcej w miejscu oznaczonym znakiem „x” na fot. 1. Tak, tak, to nie jest pomyłka - pierwotnie planowano poprowadzić dojazd do dworca kolejowego w innym miejscu.
Gdyby zrealizowano tę koncepcję, Dworcowa przecinałaby dawną siedzibę Ruchu przy ulicy Energetyka i narożnik sąsiadującego z nią banku a po drugiej stronie Alei 1 Maja uniemożliwiłaby budowę gmachu z restauracją Kolorowa oraz bloku z dawnymi Delikatesami i sklepem Goplany. Drogę, po której miała pierwotnie iść, zaznaczono na załączonej mapce (il. 2) kolorem czerwonym. Czarna linia pokazuje szosę Ślesińską (dzisiejszą Bydgoską), a niebieski – faktycznie wybudowaną ulicę Dworcową.
Samo skrzyżowanie z Alejami znajdowałoby się dzisiaj mniej więcej o pięćdziesiąt metrów bliżej ulicy Energetyka. A o tym, skąd wziął się ten pomysł i jak doszło do wyboru innego rozwiązania, jest właśnie ten tekst.
Lepsza czy tańsza?
Wybór opisanej wyżej drogi członkowie komisji drogowej konińskiego sejmiku tłumaczyli tym, że – jak pisał reporter Głosu Konińskiego – w przypadku takiego poprowadzenia dojazdu do dworca kolejowego „mamy od Państwa zapewniony udział w kosztach w wysokości jednej trzeciej, a to dlatego, że pod chodnikiem drogi tej umieszczony byłby potrzebny dla stacji rurociąg wodny. Prócz tego przeprowadzi Państwo w własnym zarządzie wywłaszczenie gruntów potrzebnych” (pisownia oryginalna).
Tymczasem „sfery przemysłowe i handlowe” – jak relacjonował dalej dziennikarz – optowały za innym rozwiązaniem. Dojazd do ulicy Dworcowej najbardziej stromym fragmentem dzisiejszej ulicy Bydgoskiej, nazywanej wtedy szosą Ślesińską, byłby bowiem „letnią porą dość trudny, zimą nawet bardzo niebezpieczny z powodu znacznego spadku szosy pod Czarkowem”.
Lądowanie w Czarnej Mańce
Przybyły na stację kolejową w Czarkowie możliwości dojazdu do Konina miał bowiem tylko dwie. Pierwsza to wspomniana szosa Ślesińska, do której docierał w okolicach zamkniętego niedawno przejazdu kolejowego po przejechaniu dorożką wzdłuż torów kolejowych. Kończyła się stromym zjazdem i jeszcze z lat sześćdziesiątych pochodzą wspomnienia mieszkańców Czarkowa o zaprzęgu konnym, którego woźnica zimą nie zdołał wyhamować na czas i uderzył w budynek „Czarnej Mańki” (więcej na ten temat w tekście „Czarna Mańka pod dębami”).
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!
Komentarze nie na temat są usuwane.