Czy na SOR zaniedbano pacjenta? Kobieta składa skargę, szpital odpowiada

Mieszkanka Konina złożyła zażalenie na personel i jednego z lekarzy po przyjęciu na oddział ratunkowy jej męża.
Do groźnej dla zdrowia sytuacji doszło jeszcze w kwietniu. Mężczyzna trafił na SOR około 15.00, a po 20.00, jak pisze kobieta, zaczął się wyścig z czasem do podania leku.
- Na diagnostykę musiałam zawieźć męża na wózku, a dyżurujący lekarz nie umiał odpowiadać na proste pytania. Dopiero jak zagroziłam policją to się łaskawie ruszył. Po konsultacji specjalisty, męża przewieziono na oddział udarowy. Był w bardzo złym stanie.
Kobieta złożyła skargę. A dyrekcja szpitala zażądała najpierw pisemnych wyjaśnień z oddziału ratunkowego, deklarując, że „do wszelkich skarg i wniosków podchodzi z troską oraz wnikliwością, mając na celu poprawę ewentualnych niedogodności i rozwój opieki publicznej służby zdrowia”.
Z opisu sytuacji wynika, że pacjent zgłosił się na oddział ratunkowy z powodu omdlenia i bólu głowy. Po weryfikacji stanu zdrowia i parametrów życiowych, system ocenił czas oczekiwania na wizytę lekarską do czterech godzin. - Pomimo nadanego czasu przez TOP SOR, pacjent miał pierwszy kontakt z lekarzem po 20 minutach – czytamy w szpitalnej odpowiedzi. - Zlecono wykonanie badań. W wyniku konsultacji, pacjenta skierowano na oddział.
W przypadku przewiezienia pacjenta na diagnostykę, szpital odpowiada, że zdarza się, iż rodziny same proponują pomoc przy transporcie swoich bliskich. Natomiast w sprawie lekarza dyżurnego, że „sugerowany stan, w jakim miał znajdować się lekarza, nie jest potwierdzony żadnymi dowodami ani badaniami”.
Kobieta żałuje teraz, że nie wezwała wówczas policji bo szpital nie widzi, aby w sprawie jej męża "personel medyczny wykazał się jakimkolwiek zaniedbaniem lub niedopełnieniem obowiązków, albowiem podszedł do pacjenta z należytą starannością, stosując aktualną wiedzę medyczną”.
Komentarze nie na temat są usuwane.