Czarna Mańka, konduktorka i Ruscy. 10 lat Konińskich Wspomnień
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Konińskie wspomnienia mają już dziesięć lat, a zapoczątkowali je jeszcze w lipcu 2009 roku... czytelnicy portalu LM.pl. Zaczęło się od założenia na naszym forum tematu „Moje dzieciństwo we wspomnieniach o Koninie”.
Pierwszy wpis pojawił się dokładnie 2 lipca 2009 roku o godz. 7.11, a jego treść była następująca: „Alejki na placu przed PWSZ (teraz stoi tam Billa), setki chrabąszczy w lecie przed zachodem słońca oraz ja pędzący na moim rowerku zaraz po pierwszej nauce jazdy.”
Nabijanie syfonów i Ruscy
Chwilę później rozpętała się pod nim pełna emocji dyskusja o Koninie, pamiętanym z perspektywy dziecka. Wspominano wyburzony w połowie lat siedemdziesiątych stary dworzec kolejowy i zajeżdżającą przed niego zerówkę, czyli pierwszy miejski autobus, który kursował do starego Konina najpierw na rynek a potem na plac Zamkowy. Internauci pisali o lokomotywie wąskotorowej, którą z czasem postawiono na placu po wyburzonym dworcu, do której podsadzali ich rodzice.
Opisywano sklepy i dawne knajpy, wspominano legendarną Czarną Mańkę, bar Ekspres oraz Kolorową i Megawat, nabijanie syfonów i pierwszy bazar na piątym osiedlu, wraz z „Ruskimi”, którzy na nim handlowali („u Ruskich można było kupić wszystko za grosze, a na dzisiejszym bazarze nieraz ceny większe niż w markowych sklepach”).
Konduktorka w zerówce
I stąd wziął się tytuł mojego pierwszego artykułu na ten temat: „Czarna Mańka, konduktorka i Ruscy”, który ukazał się 10 września 2009 roku na trzeciej stronie „Kuriera Konińskiego”, bezpłatnego tygodnika, wydawanego w latach 2008-2014 przez spółkę Lokalne Media czyli przez LM. A konduktorka w tytule tekstu nawiązywała do pierwszych lat funkcjonowania komunikacji miejskiej, kiedy w autobusach nie było jeszcze kasowników, a bilety sprzedawał i sprawdzał człowiek.
Choć historią Konina interesowałem się od dawna, to tego rodzaju wspominki nie wydawały mi się godne uwagi i tylko upór Michała Czajora, ówczesnego szefa firmy, sprawił, że jednak zacząłem o tym pisać. Przeważył, jak zawsze w takich przypadkach, argument finansowy, czyli oferta dodatkowego wynagrodzenia za teksty na ten temat. Każdy z nich ukazywał się najpierw na łamach Kuriera, po czym – najczęściej jeszcze tego samego dnia – na stronach naszego portalu.
Komentarze nie na temat są usuwane.