„Chrystus zmartwychwstał, pszczoły zdrowo się chowajcie, gospodarzowi miodu sporo dajcie”

fot. pasieka Łężyn
Wielkanoc, więc dziś nieco o świętości pszczół!
Pierwsze wzmianki o pszczołach i bartnikach (czyli dawnych ludziach, których dziś zwiemy pszczelarzami) pochodzą już z czasów pogańskich. I to nie tylko z naszych okolic. Miód i pszczoły darzone były szacunkiem (a kto wie czy nie jeszcze większym niż w naszej kulturze) chociażby w Egipcie czy Azji. Już wtedy pszczoły uważano za święte i bardzo ważne owady. Na Litwie słowo przyjaciel pochodzi o słowa pszczoła, tak twierdzą etmolodzy.
Później, podobnie! Pszczoły były otoczone opieką Kościoła i wznoszono je na piedestał. W Piśmie Świętym pszczoły i produkty pszczelej pracy pojawiają się kilkadziesiąt razy. W Koranie i Buddyzmie podobnie. Symbolicznie powiedziano też, że Mesjasz będzie spożywał mleko i miód, aby nauczyć się odróżniać dobro od zła. A czemu akurat pszczoły traktowano w tak wyjątkowy sposób? Bo dawały produkt, który trafiał na ołtarze - czyli wosk, który do dziś płonie w tym najświętszym świętym miejscu każdej świątyni. Płomień pochodzący z wosku pszczelego miał chronić również od nieszczęść - dlatego właśnie nasze babcie i prababcie (gdzieniegdzie wciąż ta tradycja funkcjonuje) wystawiały gromnice z wosku pszczelego w oknach, w trakcie burz, aby ochronić swoje domostwo i przychówek (w obecnych czasach wosk pszczeli został wymieniony na tańszy zamiennik, świece parafinowe). Święcono nowo powstałe bory bartne/pasieki i powtarzano święcenie po każdym nieszczęściu jakie tam się pojawiło, czy to pożar, czy inna klęska. W duchu religii katolickiej pszczoła miała się zrodzić z ran św. Piotra lub Pawła, lub nawet z samego Jezusa. A według przekazów Bóg dokładał specjalnych starań tworząc pszczołę. Są również wierzenia (pochodzące z okolic Motycza), że pszczoły chciały zaatakować pewnego człowieka, który śmiał zasnąć na łące, na której kwitły ich ulubione kwiaty - gdy przystąpiły do ataku, żeby odpędzić intruza, zorientowały się, że to Jezus. Gdy je spytał o powód ataku wyparły się owych kwiatów i stąd nazwa tych roślin - zaprzał. Inna legenda tłumaczy, dlaczego na pewnych kwiatach pszczoły nie siadają - otóż dzieje się tak dlatego, że zostały ukarane przez Boga za pracę w niedzielę.
Szacunkiem darzono również ludzi, którzy się nimi opiekowali - mieli oni bardzo wysoki status społeczny oraz wielkie ulgi i specjalne traktowanie u samych książąt i króli. Co więcej - bartnicy, jako jedyni ze społeczeństwa, nie musieli składać przysięgi prawdomówności, gdy zeznawali przed sądem, gdyż skoro opiekowali się pszczołami to z założenia byli ludźmi prawymi i dobrymi.
Szacunek do owadów objawiał się np. tym, że w obecności pszczół się nie przeklinało, a zabicie pszczoły traktowano na równi z zabiciem człowieka. Składano również przysięgę „na pszczoły”, wierzono, że pszczoły rozumieją składane na nie przysięgi i gdy się ją złamało umierały całe roje u pasiecznika. Mówiono, że człowiek nieprawy lub mający złe intencje nie będzie w stanie utrzymać pasieki, bo pszczoły to szybko zauważą i uciekną lub umrą. Śmierć pszczół zawsze stawiana była jako najdotkliwsza kara nie tylko dla pszczelarza czy jego rodziny, ale również dla lokalnej społeczności. Symbol śmierci pszczelej rodziny to symbol wielkiego nieszczęścia. Gdy lecący rój uwiązywał się na suchej gałęzi konkretnego gospodarstwa, zwiastował śmierć gospodarza. Natomiast gdy uwiązał się na zdrowym drzewie to gałąź tę ścinano i traktowano z szacunkiem - była symbolem życia, zdrowia i płodności. Zresztą do dziś nie mówi się, że pszczoła zdycha - pszczoła, będąca w wielu kulturach łącznikiem pomiedzy bóstwem a ziemią, tylko i wyłącznie umiera.
Wierzono, że po śmierci dusza ludzka zamienia się w pszczołę. Jeszcze do dwudziestolecia międzywojennego zakazywano prac w pasiekach w niedzielę i święta, ale można było np. ściągnąć rój z drzewa. W trakcie wspomnianego okresu dwudziestolecia międzywojennego zakaz ten już nieco luźniej stosowano, a pszczelarz dostawał całkowite rozgrzeszenie biorąc udział w mszy świętej. A do dziś przetrwało prawo mówiące o tym, że gdy rój ucieknie
pszczelarzowi to goniący je właściciel ma prawo „wtargnąć” bez pytania o zgodę na teren np. naszej posesji.
Wróćmy do religii.
Był również piękny zwyczaj, tuż przed Bożym Narodzeniem i na Wielkanoc, że właściciel pasieki, wracając z kościoła zachodził do swoich uli, pukał nad wylotkiem do każdej rodziny mówiąc „Chrystus zmartwychwstał, pszczoły zdrowo się chowajcie, gospodarzowi miodu sporo dajcie”. Żegnał się krzyżem i przechodził do kolejnego ula. W Okolicach Kielc był zwyczaj chuchania na wylotek ula i informowania pszczół w każdej rodzinie, że narodził się Chrystus. W okolicach Podlasia i wschodniej Polski czyniono to samo w noc wigilijną po powrocie z pasterki, w Małopolsce w pierwszy dzień świąt wkładano do wylotka jemiołę, która miała dać szczęście pszczołom i duże zbiory w nadchodzącym sezonie. Pod daszki ula, na ramki, zawsze dawano opłatek wigilijny, ciasto miodowe, kutię lub resztki wosku z wigilijnej świecy. Sam miód miał również znaczenie religijne, gdyż był dodawany właśnie do tradycyjnej potrawy wigilijnej, czyli kutii. W naszym rejonie również istniał zwyczaj informowania pszczół o nadejściu Nowego Roku.
Wierzono także, że gdy umierał pszczelarz to jego pszczoły wkrótce również umrą lub odlecą. Starano się temu zapobiegać zawiadamiając nieco wcześniej je o nieszczęściu - pukano do każdego ula i za pomocą specjalnej formuły informowano o tragedii. A jeśli pszczelarz umarł nagle lub chorując nie zdążył się pożegnać ze swoimi pszczołami należało to zrobić w jego imieniu (robiła to najczęściej najbliższa jego rodzina).
Są również legendy o tym, że powodzenie pszczelarzom miał zapewniać diabeł! Zwany diabłem domowym lub pasiecznikiem. Bo nieocenionym pomocnikiem i pokutowało również powiedzenie, że „każdy pszczelarz ma swojego diabła w pasiece”, a sam pasiecznik często przybierał postać czarnego kota. Dbał o pasiekę i strzegł do niej dostępu. Co ciekawe, z naszego własnego doświadczenia, możemy wtrącić, że na każdej naszej pasiece często przechadza się, bliżej lub dalej, jakiś kot, choć niekoniecznie jest czarny.
Powyższe to raptem ułamek wszystkich wierzeń i przesądów (które cały czas namiętnie kolekcjonujemy), ale znamienne jest to, że pszczoły od zawsze traktowano za wyższy byt od człowieka. Były, wszakże wysłanniczkami samego Boga, święte zwierzęta. Były symbolem szczęścia, prawości i szacunku. Dbano o nie w sposób wyjątkowy. Miodobrania były świętem i wyjątkowym czasem dla całej wsi. Pszczelarz tego dnia musiał mieć czyste sumienie, być spokojny, opanowany i nie mógł nikogo skrzywdzić. We wspomnianym Motyczu wierzono też, że aby w ulu było więcej miodu nalży zakopać pod ulem złoto.
Już dawniej wiedziano, jak pszczoły są ważne nie tylko dla ekosystemu (o czym dzisiaj się dużo mówi), ale również dla danej kultury. A właściwie dla kultur, bo choć np. na kontynencie amerykańskim pszczoła miodna nie była znana przed Kolumbem, to inne pszczołowate były czczone już przez Majów jako zwierzę łączące Słońce z Ziemią. Jeszcze w XIX w, w Europie, uznawano pszczołę, że jest zrodzona ze słońca (w przeciwieństwie do trutnia).
Kilka linijek wyżej wspomnieliśmy o miodobraniu. A jak miodobranie to miód.Na drugim biegunie słowa „miód” jest „dziegieć”.
Więc łyżeczka dziegciu na koniec.
Smutne jest to, że praktycznie wszystko napisane powyżej upadło. Upadł mit prawego pszczelarza. Brak jest szacunku i brak uznania. Pszczoły traktowane są jako hobby przez ludzi postronnych, a przez niektórych jako podobno, źródło szybkich pieniędzy. Warto, niestety dodać to głośno, że sami na to pracujemy, My jako brać pszczelarska… Znane są przecież przypadki, gdy pszczelarz potrafi innemu pszczelarzowi ukraść miód, ukraść ule lub zniszczyć pasiekę, albo sprzedawać „lewy” produkt. Za coś dziwnego, a nawet niespotykanego w dzisiejszych realiach jest pomoc pszczelarza drugiemu pszczelarzowi, np. gdy wiatr wywróci jego ule na pasiece.
A i znane są także przypadki gróźb od wyżej postawionych „pszczelarzy” że m.in. „zapiankują” komuś ule. Liczy się tylko zysk! Pszczoły cierpią przez kult pieniądza.
A na sam koniec…
…życzę wszystkim, nam także, żebyśmy wrócili do wspomnianych czasów zaprzeszłych!
Jakoś fajniej to wszystko się wtedy działo (a czy wiecie, że dawnej pszczele barcie się nie dłubało tylko właśnie działo?)
Bądźmy dla siebie milsi, nie tylko na zbliżającą się Wielką Noc!
Wszystkiego pszczelego!
Autor: Andrzej Siwiński, Pasieka Łężyn
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!
Komentarze nie na temat są usuwane.