Atak nożem na ratownika. Jak poprawić bezpieczeństwo zespołów medycznych?


„Musiało dojść do tragedii, żeby zaczęto coś robić” – mówią konińscy ratownicy medyczni, którzy w poniedziałkowe popołudnie oddali hołd zmarłemu koledze. Pracownicy Wielkopolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego przyznają, że agresywnych pacjentów jest coraz więcej.
O godz. 17:00 przed budynkiem WCRM przy ul. Wyszyńskiego w Koninie rozległy się sygnały karetek pogotowia i policji. W ten sposób uczczono pamięć ratownika medycznego, zaatakowanego nożem przez pijanego pacjenta w Siedlcach. Okazuje się, że niebezpiecznych sytuacji nie brakuje również w pracy konińskich ratowników.
– Ludzie są roszczeniowi i nie rozumieją, że robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby pomóc. Alkohol i narkotyki wzbudzają agresję wobec nas – mówi Bartosz Dunaj, ratownik medyczny z 19-letnim stażem. – W swojej pracy kilkukrotnie spotkałem się z wyzwiskami, a nawet rękoczynami. Trenuję od 8 lat jujitsu i bardzo mi to pomaga w różnych sytuacjach w pracy. Myślę, że szkolenia z samoobrony powinien odbyć każdy ratownik – dodaje.
Koledzy po fachu Bartosza Dunaja przyznają, że w starciu z agresywnym pacjentem lub jego otoczeniem, zostają sami.
– Zajechaliśmy do naćpanego i pijanego chłopaka, na którym leżało dziesięciu policjantów. Zabraliśmy go do karetki i nagle byliśmy tylko ja oraz kolega. Policjanci nie mogli wejść, bo im nie wolno. W dziesięciu nie dawali rady, a w karetce musiało sobie z nim poradzić dwóch ratowników. Dopóki to się nie zmieni to nie ma o czym mówić – opowiada pan Robert.
– My nie mamy kajdanek ani broni. Możemy tylko próbować go spacyfikować – dodaje inny ratownik, Artur Sawicki.
Zdaniem ratowników przydałaby się ogólnopolska kampania społeczna, która uświadomiłaby ludziom co grozi za naruszenie nietykalności cielesnej ratownika medycznego. Poza tym bezpieczeństwo mogłoby poprawić zwiększenie liczby osobowej zespołów karetek.
– Jak mamy jakąś akcję, to kolejna para oczu byłaby wskazana. To jedna osoba więcej do obserwowania osób postronnych – mówi Bartosz Dunaj. – Ustawa mówi, że mogą być dwie lub trzy osoby w karetce, ale wszyscy wybierają dwie, bo jest taniej – dodaje Artur Sawicki.
Krzysztof Adamczyk, również koniński ratownik medyczny podkreśla, że związki zawodowe o zwiększenie liczby zespołów do trzyosobowych, walczą od dawna.
– Każda dodatkowa osoba powoduje, że jest bezpieczniej. Mamy nadzieję, że teraz coś drgnie. Są ku temu przebłyski. Zwiększono finansowanie i teraz w kwestii dysponentów pozostaje, jak będą chcieli to rozwiązywać – mówi Krzysztof Adamczyk.
Póki co, ratownicy medyczni na najbliższym ogólnopolskim zjeździe będą podejmować temat bezpieczeństwa i doprowadzić do tego, że w każdej karetce znajdował się gaz pieprzowy.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.
Komentarze nie na temat są usuwane.